niedziela, 25 października 2015
a( )mn(i)e( )zje
nie pamięta, czy kradnie z, czy w wyobraźni
powolną perystaltykę zegarka;
czy kolejna atawistyczna powieść pozy
przyprawia ją o perse-, czy jedynie – klaustrofonię;
co zobaczyła na Polach Aluzyjskich
i dlaczego pies
andaluzyjski dostał dwubiegunówki
sobota, 24 października 2015
pasjanse. czarnowodowanie
wróżę sobie z końca
języka – "gorzkawy"
znaczy zatem: "chcę
kawy"; wykreślam
horoskopy z gwiazdozbiorów
gęsiej skórki. zapośredniczona
(s)podziewaną śmiercią,
układam włosy w spadochroniczne
wydęcia, kom-
pulsacyjne (sza)lupy. (m)arka
"no ego" święci
wszystkie trumfy.
piątek, 23 października 2015
oxymortals*
jestem – dziewczyna ze szkła
wypalanego igłą
mrozu w karbidowych po-
światach. to tylko popołudnie,
kiedy nie mam nazwy,
jak przedmiot objęty klauzulą
taj(al)ności. używam
wypasionych na roz-
łąkach słów pierwszego
kontaktu, do którego ładuję groty
sroczych piór, srebrnych tele-
patyków. i odtąd nie będzie mnie już
na linii ognia
przyprawiającego chłód o gwiazdozbiory
gęsiej skórki.
* angielski neologizm, coś jak „tlenni śmiertelnicy”
wtorek, 13 października 2015
choroba królewska*
w dziwnej, (ponad-)
czasowej próżni
zachorowałam na
człowieka. cóż,
nie znałam
go dotąd, więc nie
byłam
uodporniona.
człowiek ów
próbował się
podszyć
pod gruby płaszcz
ziemski, ale mu się
nie udało.
przy okazji, wyszło
na jaw,
że ziemi też nie
posiadam
więcej, niż
pokrywa
moja drobna
stopa. – dokąd
idę?** do diabła z
logiką formalną –
normalnie
mnie nie wpuszczono
w maliny. nastąpiła selekcja
naturalna. malinowy
król
poczeka.
daremnie.
____________________________________________________
* choroba
królewska – schizofrenia
** parafraza
cytatu z „Pielgrzyma” Norwida:
„Przecież i ja
ziemi tyle mam,
ile jej stopa ma
pokrywa –
dopokąd idę!”
piątek, 28 sierpnia 2015
*** (powiemy słowa brzydkie...)
powiemy słowa brzydkie,
żeby już nigdy nie wróciły. wyrazy
takie, jak: sztafirować,
nadziany, konkubent. zmienimy
je w szafir.
będziemy dwiema pętelkami
i guzik: nigdy więcej nie
założą tu szubienic. niczego
nie wymurują (to już murowane). ukryjesz nas
w szubie.
czytasz myśli?
tylko te, które trzeba dek-
lamować. wyszy-
jemy prawdziwe słowa, ciepłą mannę
po wiek.wtorek, 25 sierpnia 2015
waleria
podobno jestem chora. czas biega
wokół mnie,
ale ja go nie chcę. chcę przestrzeni,
w której widziałam gwiazdę twojego
pępka – Omphalos. omszały kamień,
świecący w ciemności własnym
światem. napar
ze złotych kropel osiadłych
na pięciolianie.
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
*** [to lustro...]
to lustro ma fakturę mojej skóry,
tętno regulowane od-
biciem mojego serca. to lustro bywa pragnieniem
przeżycia, przestąpienia n(i)eoznaczonego
srebrnego środka
symetrii. to lustro jest złamaną
k(rajca)r(k)ą* pośrodku
wielkiego przerębla powietrza.
to lustro krzyczy całym sobą:
tak, jesteście wewnątrz
olbrzymiej klepsydry – słońce wystawi wam
za to fakturę... – nic więcej nie
słychać; czasem widać wtedy tylko
uciekające zajączki.
czwartek, 20 sierpnia 2015
czas lokalny
chłód lustra na policzkach –
to wieczór mnie bezcześni
dzień popołudził się długo
-(w)szem i wobec
bezliku zalakowanych mglnięć
alarmowych zwiercił się we
mnie wiąz
(grupa parafialna wystawia truchełka)
mode: litwa
boże
którego nie masz
komu
ozłabić
bo nikt nie chce
być zabawionym
od święta
boże
jak kropla
nad żeby
i innymi żon
kilami
rozmarz mnie i rozmaż
niczym dzieło sztuki
performatywno-abstrakcyjnej
niech klej-wielokropek
zamknie usta( )wi(e)cznie
rozorane
pięściolinią
ćwierćnud
_____________________________________
mode (ang.) – sposób
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
wieczer-nice
bądź mi – czarna jak anioł
ja-śniąca niczym szlag
świętojańskich mi jemioł
znieś – bym mogła się bać
coraz głębiej gołębiej
coraz bliżej-że liż (ej!)
złote jaje jastrzębie
w ostrokułczej sadybie
chowa słońca co wschodzą
wewnątrz innej skorupy
gdy o krok tuż za tobą –
czarne oczy Boruty
*** [wierutna wiedza którą dzielimy]
wierutna wiedza którą dzielimy
przechowywana jest w kubkach
na kubie postępuje castrowanie języka
z wiedźmitologii niezłódnego poznania
rzeczypospolitszej o litr
literalnej liturgii
--:-- - --:--
przegrałam.
teraz będę już tylko zrzynać
wyryte, kompaktowo wygładzać
powierzchnię; gładzić
winy(le). słowem: kolaps
w obnażoną szczękę
głośnika, kolapsus,
kolepsja.
wtorek, 11 sierpnia 2015
***
rozwęźlam się, zapadam w jawnie twardy sen
-nick podany przy rejestracji
otwiera się na (nieznane hasło)
to moja neologgia, nisza
nieistniejących słów, obręcz wody,
oczko pierścionka, tykające
uparcie tematu
wskazówki.
wtorek, 4 sierpnia 2015
landszaft
oddzielało ją od was niebo
w trzy linie: linię serca, linię
życia i linię rozumu. ktoś
przyczepił jej do pleców krzyżyk,
podwyższając głos; przekreślono
zwisający znak równości. na pięściolinii
przysiadł klucz gęsi.
niedziela, 2 sierpnia 2015
dedykowany*
pióro wyrywa się do ciebie ze skóry skrzy
(-dli) się każdy płomień. trzcina myśli
o tobie pieśni
nad pieśniami drżą jaskółki
wspomnień.
ja, schizofrenia
jestem sposobem przeżywania cielesności świata
pozagrobowego (pozującego na grobowy?);
rodzajem przetrawienia cierpienia,
po to tylko, by zasilić lusterko
kanalizacyjne źrenic. skan(d)alizować
twórczość, rozebrać (bez)
zwłoki. teraz je w sobie
noszę, aż obrosną(,) (z)duszą:
obłąkańczy śmiech, śmieszny obłęd, kontredans
macabre.
czwartek, 30 lipca 2015
węzły czasochłonne
grom strzela do góry jak naręcze kwiatów
różne burze i święci*
przychodzą przebrani za biegnące lata
nie dość pewnej pamięci
różaniec kwitnie błękitną gwiazdą
przebierasz chwile jak sny
na targu pociemniałym podjeździe
zegar odgarnia kosmyk
* z Florence and the Machine
poniedziałek, 27 lipca 2015
toast (eks-presjonizm)
na
staw się na życie, jak zegarek,
kompas, zegarmistrz i compassion* w jednym.
nastaw się na śmierć jak budzik.
biegnę teraz z oczami zawiązanymi ogonkami
liter, biegnę teraz
oczami po twoich literach, żeby krzyczeć.
nastaw mnie jak złamaną
wskazówkę, zerwane ścięgno
czasu lub strunę
najnowszej teorii.
nastaw mnie nie tylko w teorii
i nie tylko bezwzględności, wychyl ze mną
głowę za lustro – zabliźni
się szybciej niż gipsowy
odlew.
piątek, 24 lipca 2015
planetnik
plama na słońcu wyjście z kina
zjawa na rurach ciepłowniczych
(Tomasz Smogór)
mam pewnie w piersi wielu bogów
zamieszkujących mito-loggię:
Wielką Boginię analogów
zamieszkujących mitochondrię
błon komórkowych wdzięczny wymaz
co dzień na ołtarz ślę stopami
dopóki działa jeszcze klima(t)
pomieszkasz pewnie między nami
blady odblasku au! realu
niedościgniony w (carre)furze
dam białych pełen pstry szpitalu
i tańcu śmierci hen na rurze
czwartek, 23 lipca 2015
wy: rwanie zęba mądrości
ci, którzy myślą, że żyją tylko raz,
drzemią przed każdą samogłoską,
w znaczeniach i znaczących
uniesieniach brwi do góry lub na
ukos – przez kartkę
z czystopisu twarzy. próba
obudzenia nie może się powieść, statysta nie może
się powiesić. każda próba
generalna karana jest śmiercią
pamiątek, mdłych wypieków na twarzy.
każde zebranie myśli jest nielegalne,
jak po zebraniu śmietanki
zostanie po nim ser,
watka w ustach, na ramionach,
wata cukrowa na niebie.
sennopis
krążą po mnie obce ciała, krążą po mnie obce
dusze. jestem e(s)ter, w którym / w której rodzi się
wszystko: wycieki ropy
naftowej, ciężka
i zajmująca droga do lim(f)y,
piękne kr(w)iokomory. a jeśli szukasz za-
rania, powiem ci,
że byłam głodna zanim mnie poczęto*.
* parafraza fragmentu piosenki Fever Ray
środa, 22 lipca 2015
Jaga (czasoprzestrzeń)
szukam domu, do którego nie prowadzi droga
Sophie – śladu bez
struktury, struktury bez kryształu,
kryształu bez zimy,
zimy bez śladu. szukam domu, z którego się wiecznie
wychodzi, choćby ręką
po mapie gwiazd i rozgwiazd,
słodkiej konstelacji sensu-
alności. szukam domu
na dłużej niż
srokamgnienie, pstrokamgnienie,
zamglenie, omdlenie,
szukam domu na tęgo-
skórze* jak na kurzej
łapce – muchomorze
wiosennym – a tęgopór
rozgrzeje się od kominków,
po których chodziłam.
* tęgoskór pospolity – gatunek grzyba
czwartek, 16 lipca 2015
Łagodna
dręczy mnie dziwna pewność
że zerwałeś ze mną
popełniłam samobójstwo
umarłam zmartwychwstałam
oraz mam się dobrze; poczucie
że zerwałam z tobą
popełnisz ludobójstwo
ukradniesz nie przestaniesz
oraz masz się dobrze – nie ma nic do rzeczy;
zbyt dobrze się mam
na straży ciebie zbyt
blisko łagodna
poniedziałek, 13 lipca 2015
*** [czas jest zakaźny – tlą się w nim...]
czas jest zakaźny* – tlą się w nim
zakazy; tego, co trzeba
wykropelkować. przecież ty nigdy
nie umiałeś kichać
na samą myśl
o wiatraczku zegarka, ostrych przeciągach
czasu. teraz podnosisz oczy –
ciasna the monstrancja?
* Damien Rice, "time is contagious"
sobota, 11 lipca 2015
***
powiedział: choruj
na mnie – odrę
oblewającą frankfurt
i rzepin; bądź (OB-)
łożnie cierpiąca, (OB-)
rana z milczenia,
z krwi płynącej po niebie;
abattoir OBituary.
zombie perfume
do czego są jej potrzebne te (f)razy
na (kość)ciele na (mięso)spuście
wydrapane tajemnice of passion
and compassion kompas
ma w sobie mniej z magnetycznej
igły niż jej wzrok zogniskowane
podczerwie w ultrafiolce
czwartek, 9 lipca 2015
wiersz a( la)filozoficzny
rzadko patrzyło na mnie oko Foucaulta
ale kiedy próbowało
umiało dostrzec rzeczy o jakich nie śniło się filozofom
pierwsza to to
że piękna nie ma w oku obserwatora
nieruchomego
względem konstrukcji
myślowych
dlatego najlepiej pieprzyć
kalejdoskop
środa, 8 lipca 2015
bajka z morałem na początku
i wtedy wyszło z worka
okropne (stra)szydło
powiedziało: doktorka
potrzebne mazidło
zawęziło źrenice
do rozmiarów śrutu
i jęło gnać przez nice
hen do absolutu
tymczasem rozwiesiło
mordercze (u)lotki
że każda wielka miłość
ma smak nazbyt słodki
krwią wysłanych rakietą
na saturna (w)zburzeń
jest gotową makietą
(tanio (g)rzecznie dużo)
wtorek, 7 lipca 2015
***
od niedawna kalendarzę cię uczuciem
innym niż podczas(zy)
niebiańskich trunków
dodającym sił jak androzja
bezcielesnym niby wznoszący się oddech
sobota, 4 lipca 2015
Z listów niewys(y)ła(l)nych 2
Jesteś jedną z nielicznych osób, co do których mam wrażenie, że ich nie znam, i nigdy nie znałam. Pytanie tylko, czy Ty masz ochotę mnie poznać? Z całym dobro- i złodziejstwem inwentarza (przez złodziejstwo mam na myśli, że ukradnę Ci serce – ukradkiem, jak to jest możliwe tylko w czasie future perfect). Ale, czy przyszło Ci do głowy, że osoba, która podsyca nadzieję, ryzykuje nie tylko tym, że nigdy jej nie nasyci – także tym, że drugi człowiek się na nią nadzieje? Dlaczego o tym mówię? A dlaczego nie rozmawiać, nie zwielokratniać kakofonii głosów szukających swojego (opę)tańca?
wtorek, 30 czerwca 2015
***
któregoś razu odkryjesz
moje odbicie w lustrze
biegnące (u)licami
nieba
za oknem będzie ten sam brak
klamek co we śnie
o ściskaniu ręki
odepniesz mi niewidzialny guzek
u duszy
któregoś dnia
pokochasz moje imię
i zna mię
– zapiszesz na ciele
sobota, 27 czerwca 2015
Czarne Słońce
obserwowałam tę gwiazdę od
zawsze, zwłaszcza
w dzień. na granicy świecenia –
pochłaniała. od zawsze.
obserwowałam tę gwiazdę od
siedmiu boleści, dotkliwą
jak kropka.
na czole kobiety
wypisane było: jestem
nietwoja, nie-
swoja. tylko patrząc
w niebo przestawała mieć wrażenie,
że stoi za lustrem. me*-Lana-
kolia, która ciągnie się we śnie
jak rozpruty wielokropek.
moja piękna apatia,
mój masoschizm wcieleń.
* me (ang.) – ja
czwartek, 25 czerwca 2015
antefacebook
– Czego najbardziej nie lubisz?
– Z jakiej kategorii?
– Z każdej.
– Tekstów, które ci wiszą. Jak również – kontekstów.
Nadir, najpiękniejsza z baletnic
dziś rozkłada lichtarz nieba –
różę wiatru, kryzę nocy –
wiedząc, że już nie potrzeba
miękczyć dyni na karocę
że wystarczy tylko usta
umiejętnie sobą tulić,
gdy nad głową wschodzi pustak
wsparty srebrną pointą chwili
Edgar Degas
środa, 24 czerwca 2015
z Gombrowicza
kot uduszony w opłatkach białej róży
opłotkami za( )ściankami kosmosu
pociągnięty za wróbla
do powrotu
w (ferr)wor
etykietowanie walizki
gdybym znalazła jeden
punkt oparcia – ruszyłabym
nad Ziemię – uzmy-
słowiłabym nie-Wy-
rażone. tymczasem puste
przebiegi łańcucha ro-
werowego smutków
i przyczep; na
przyczepkę – błękitna
naklejka: la Gun.
poniedziałek, 22 czerwca 2015
*** [żyletkie życie...]
żyletkie życie
ozwaja zwierzę
ci się ze zmiennych prądów
literackich eklektycznych (w)z*wodów
nieudowodnionych pląśnięć
w oboczne lusterka
* w-z – trasa od trzech lat bezskutecznie budowana w Łodzi
* [już nigdy nie nacisnę]
już nigdy nie nacisnę
zapadni klamki
zostanę tu gdzie jestem
[jeśli to dobre słowo, by określić
moje perpetuum fragile –
wiecznie zawracającą wisłę
pod ogniem strzałów w mordę]
niedziela, 21 czerwca 2015
szkielnia
w kalejdoskupie pamięci
ktoś mnie popełnił –
nie zdołam się już wykręcić
od mrocznej pełni
która roztwórczo rozkwita
nieciągłą trójcą
cydrowa suita
to ja – samobójstwo
piątek, 19 czerwca 2015
***
nie dostaniesz mojego listu – zmieni
się w listewkę na dnie (b)arki, przyłoży
kontury kontynentów do skrzynki
pierwszego kontaktu. rozko-
jarzy światliki, świat-
pliki. będziemy
eratowane.
grzyb nie
mam w gardle złą kani gulę –
sromotnie boję się ciebie
prawdziwy borowy królu
i gąbek hen w twoim niebie
i blaszek hen w twoim piekle
gwoździków na powitanie
tego co tylko zaciekle
da się przedzierżyć lub wcale
środa, 17 czerwca 2015
mapogeum albo niepodległość sobiewtórów
odegnam kruczki
znad czoła lądolodu
nakarmię cień Kukuczki
wiszący w progu
lustrzanego odbicia
co przekracza grani ce
wyrywszy bycie
w skali racicą
słone(cz)nicki
spróbuj napisać wiersz o niczym
wielkim jak nie przymierzając czarna
dziura spróbuj mnie wpisać w igiełki
mrozu na twarzy słonecznego
teleskopu spróbuj mnie
a napiszę wiersz który rozpłynie
się cały oprócz słodkiej
pestki
poniedziałek, 15 czerwca 2015
niż baryczny
sposób, w jaki odpinasz mnie
od płomienia, w otograficzne
atelier – atrapę
czasu – tak, ten ostatni
raz bębenek zapchał się
łuskami i łaską – miłoosierdziem
bożym, hożym noży
paraliżem i wyżem
astrologicznym
sobota, 13 czerwca 2015
Z listów niewys(y)ła(l)nych
Dla mnie jesteś
bardzo wartościowym człowiekiem, m. in. dlatego, że nie zgadzasz
się na wartościowanie. To trochę jak w stwierdzeniu:
„There are two
kinds of people in the world: those who divide the world into two
kinds of people and those who don't”.
Nie widzę nic złego
w takiej dwu-znaczności, w ogóle – jeśli jesteśmy przy liczbach
– trzy jest tą, której wyłącznie nie lubię (podobnie,
jak najbardziej nie lubię czerwieni). Ostatnio przeczytałam coś
takiego o trójce:
„Duchem świętym
wszelkich trójc i triad zawsze jest ironia. Mówimy o tym samym
duchu, który niestrudzenie oscyluje nad wodami. Choćby w tej chwili
spójrzmy na morza i rzeki, na jeziora i oceany. Oscyluje? Oscyluje.
Ludzie dowcipnego
serca potrafią się nawet opalać przy tych opalizujących
oscylacjach”.
/Andrzej Sosnowski/
i ironicznie
stwierdzam: w trójkątach jest zawsze najwięcej czerwieni.
Szczęśliwi, którzy tego nie widzą, bo trójka jest dla nich tym,
czym była dla mnie, nim w wieku 10 lat wynalazłam kolory
samogłosek, spółgłosek i cyfr, by zdziwić się mocno dekadę
później, odkrywając synestezje Rimbauda. Od tego czasu cierpię na
dziwną symbólimię, która (przepraszam, nie będzie to miłe
porównanie) każe mi wyrzucać z siebie wciąż te same zestawy
symboli w różnych wariacjach.
Bo mój rozwój arytmetyczny zakończył się z powyższych powodów
na cyfrze dwa, potem już
tylko widywałam
rozmaite
rzeczy (i nie były to
rozwiązania).
A
teraz, o godzinie 8.,
odwracam ją na plecy, by zobaczyć nieskończoność.
When the levee breaks
odwagi!
– powiedział – do koziorożca
(l)śni to, co wbijamy w oczka
korali, ale one wciąż
krwawią – (skor)piony
i poziomki. tamowanie
może wywołać ocean.
piątek, 12 czerwca 2015
cyclamen
na początku była próżnia
pompowana do serca przez umysł
absolutny bez(w)ład zegarowych wskazówek
inercja uśmiechu
później było serce
wyrywające się na wolność z klatki
piersiową butelczyną z nie(z)drożnym dżinem
geniuszem loci i Lorki
przedsionkiem piekła
potem będzie niebo
zabłysłe (o)Błokiem znikłe za (ch)murami
wiszące nad głową jak pączek (początek?)
abs trakcja
wyświetl mój kontur póki się nie kończę
jak poklatkowa trauma albo trumna
i nie odkładaj żadnego z połączeń
na ten katafalk gdzie muza zaumna
stroi wciąż miny oraz minarety
tak w polsce jestem i polskę wam zwracam
jak brakującą damkę do karety
która rosyjską ruletką przepłaca
czwartek, 11 czerwca 2015
wiersz antysymboliczny
i na obwodach zmyśleń
i w odwodach obliczeń
oMMMM i calvin chcą błyszczeć
przez wysokie ma(n)try( )ce
i w obwodach fig(ielków)
i w ogrodach szampionów
nie – spokojna piosenka
ale ciągły dźwięk dzwonów
w bujnym lesie symboli
w krzyż swastyka się skręca
byle tylko do woli
nad owieczką się znęcać
niedziela, 7 czerwca 2015
składam się
jak fotel
genealogiczny,
jak para,
sole i tusz,
tuż stanę się
-kierami
w przełyku autostrat
piątek, 5 czerwca 2015
kora
nie potrafisz sprzedać mnie na rynku
nie potrafisz sprzedać mnie na pniu
zamknij w ustach srebrną mandarynkę
która świeci gdy jesteś na dnie
bądź piosenką – niedopięcioliczę
słów które zamknąłeś w obole
błyskające z głębi rowów znietzscheń
połóż pestkę spokojnie na stole
czwartek, 4 czerwca 2015
warsztaty
wybierz
jedną z bajek
ale uważaj na
szczęśliwe zakończenia
(najpiękniejsze są bajki
które się nie kończą)
wybierz inny algorytm
w którym glony
obudzą się jako
struny man-dolin
wybierz inną de
kompozycję
wybierz inny
szkielet
tylko pamiętaj nie
pozwól by umarł twój ander-
sen
maszyna do życia
nauczę się znów
oddychać na godziny
na pęczki
na nic wszystkiego
ukręcę
łebek od szpilki
z powietrza
a ono
wkręci mnie
w watę cukrową
calutką z obłąkanych obłoków
środa, 3 czerwca 2015
LINGWIPEDIA (3)
ZDRADA – przychodzi i przeżmija
ZASKRONIEC – to, co często mamy z tyłu głowy
JĘZYK – (o)boli nas od narodzin do chwili, kiedy całujemy rzekę mówiąc: "styks, reszty nie trzeba"
BRZASK – głos, który utknął w ustach słońca
ALGORYTM – glony budzące się jako struny man-dolin
wtorek, 2 czerwca 2015
*** (przestaję umieć cię tracić...)
przestaję umieć cię tracić
do reszty i na drobne
drobniutkie zmarszczki przy oczach
cienie rzucają ognie
zimne jak ćmy sylwestrowe
zaraz je po-świat-liczę
ja – obłąkany snem człowiek
co próżnię nazwał księżycem
poniedziałek, 1 czerwca 2015
po czto
Ludzie dzielą się
*** [zbyt pełna siebie...]
zbyt pełna siebie – mówiły o niej zazdrosne zwier-
ciała, a przecież była taka
jak one: samo-
dzielnie pusta świata. chciała podać komuś
koniuszek tęczy umoczony
we wspomnieniach, ale ich usta
zdmuchiwały słaniające
się słońca uś-
miechów, pocho-
dnie myśli o podskórnym po-
bycie, o pełgającym pło-
mieniu.
(Where do you have this heart, Fromm? –
If I were Tales, I would tell you a fairytale).
sobota, 30 maja 2015
hipnoza ma tematyczna
sinusoidal jest najdłuższą z rzek
obdartych ze skóry dla asymp-
totemów obce są jej tan-
-gen(s)y tsunami amplitulę
ją kiedy przecieka przez palce
skostniałą krwinką azotu
piątek, 29 maja 2015
*** [kim jesteś...]
kim jesteś, którego poznaję
jak lustro – zawsze
inne, okolone
(aś)ramą, gdzie wstęp
mają tylko istniejący
naprawdę (gimnastykuję
się na chybotliwych
wskazówkach mistrza
Czaso-jadu, z maleńkiego
domku w jego sercu
wyskakuje
k u k ł a).
wtorek, 26 maja 2015
***
patrzysz, jak mnie dobija
coraz rzadszy czas, w las
przysiąg i dementi gna, raz dwa.
demencja starcza
zwykle do pierwszego
wejrzenia, nie dalej.
sza, lej szuka wodospadu
z odzysku w sklepie(niach) Jisku. wszak
nie dobija się końców
końcem tęczy, a
nawet początkiem. z wyjątkiem?
poniedziałek, 25 maja 2015
rzut (w) para-dice
podzielę twoje paradoksy
na paradokumentalne i paradotykowe
i jeszcze parachutes
którymi para się
moje serce
niedziela, 24 maja 2015
Flamenco
weź głęboki oddech i wypowiedz słowa
będące tym samym co kłamstwo poranka
które oświetli powszechną publiczną
edukację z kart przebitych piką w obecności serca
więc otwórz tę talię jakbyś otwierał pięści –
pieściokątny kastaniet którym potrząsasz jak drugim człowiekiem
kiedy krztusi się białym welonem ekranu
mówiącego w rozszczepionym języku co zapomnisz z marszu
123
podczepić się pod twoje wskazówki,
zegarze. budzisz burzę
piaskową w lewej komorze
klepsydry. otwierasz powieść przestrzeni
na całkiem nieprawopodobnym afekcie
cieplarnianym – gdybym znalazła w sobie tyle wrażliwości,
by podczepić się pod twoje sekundowe wskazówki,
można by zbudować świat
w lustrze, stojący
na poincie.
piątek, 22 maja 2015
szal ona
zasadzić się
tam
gdzie przeliczasz rabaty
z całej siły
uchylić powietrze
od od-po-
widzialności
zamknąć się z tobą
w jedwabnej skorupce
środa, 20 maja 2015
*** (nigdy cię nie opiszę kamieniem)
nigdy cię nie opiszę kamieniem –
grafit stanowi mój tlen
atrament wrze w stalówce
nigdy cię nie opiszę
na trójkącie
równo-, różno-, a nawet
prostokątnym
ekranie z projekcją
moich najgłębszych lęków
i traumatycznego balastu wspomnień
po latach
niedożywania do świtu
poniedziałek, 18 maja 2015
epi-cykle
podarowałeś mi wszystkie pierścienie
Saturna, teraz gramy
w oczko. próbuję się zrelaksować
paralaksą. twojego Czarnego Słońca
nie ma na hollyłódzkim lądzie.
oliwisz zacięty mechanizm
obronny, płytę
tektoniczną serca.
niedziela, 17 maja 2015
Bajka o dziewczynce, która pewnego razu ogłuchła
słyszała tylko ciszę pomiędzy jego słowami
milczenie ciał
zanurzonych w atramencie
wszystkie pauzy które robił choć nie wiedziała
w jakim języku
liczyła wdechy by zorientować się
ile razy niechcący pobiła
rekord zwany sercem
z dotyku zegara poznawała
nieskładną mowę kukułek
na koniec wpatrzyła się w jasne
lustro jego umysłu
i zamieniła w słuch soli
piątek, 15 maja 2015
grusza
tęsknię za niepowtórzeniem
sensu – (u)lotnością tak wielką,
że oczy wyparowują z kałamarzy.
opowiedz mi o rzęsistym
deszczu piasku, opadającym łagodnie
w tęczowe pryzmaty. obejmij wzrokiem
klepsydrę – tam ciągle zegary
topią się z gorąca.
wytrąca się o(, )sad.
niedziela, 10 maja 2015
*** (przemiana duszy w maszynę)
przemiana duszy w maszynę
przychodzi nadzwyczaj łatwo –
wystarczy parę razy kopnąć
się prądem
literackim
korelatem relacji
głębokiej. intymnej.
i tym mniej
duszy w duszy przepraszam
maszynie im lepszy
na(de) wszystko
drzemie w nas
p r z e w o d n i k
sobota, 2 maja 2015
spadanie z choinki
ja – niedowiarek światła
(ś)wieczny niedopałek świata
świtam się z tobą w świetności
świętojańskiego świerku
piątek, 1 maja 2015
*** (zamieszczę w sieci...)
zamieszczę w sieci ogłoszenie arachne szuka arche
– typowej strony
nietypowego świata
rozminę się z własnym cieniem
później już zawsze będę go gonić
w susach skokach na bank
koronkowej robocie
czwartek, 30 kwietnia 2015
LINGWIPEDIA (2)
klaser – urządzenie do spłaszczania i minimalizacji szerokich światopoglądów i uśmiechów, tradycyjnie montowane w polskich szkołach
obłęd – podstawienie lustra meduzie w negliżu
tęsknota – tę sknocić wyjątkowo łatwo, bo nie tęskni się za tym, co istnieje. Tęsknota jest rodzajem transparentnej żałoby. Modeluje rysy twarzy, maluje rysy we wnętrzu grobowca.
udolność – przeciwieństwo odgórności
wyborność – właściwość przysługująca wytworom sztuki wysokiej i niskiej odznaczającym się zasianiem alternatywy w odbiorcy; potocznie: świadomość, że dostęp do morza nie jest obligatoryjny; przykład: "Orlando".
wtorek, 28 kwietnia 2015
winyl
czas wybija wskazówkami lustro
w niebie. spada słupek rtęci,
zakwitają szyby. muszle mienią się
marmurem. kolejny pogrzeb, raz w tę,
raz w drugą stronę
klepsydry.
niedziela, 26 kwietnia 2015
Wdowa po Panu Bogu. Nadrodziny
Słowa znaczyły
skórę, na której wybielacze
wypaliły wiele białych
plam. Zna mię – szeptałam
sobie, ale nie da się uwierzyć własnym
wiatrospekcjom. Π razy ego
przeliczałam piegi, które formowały litery
alfabetu Braille'a – cierpkie grona
gniewu.
rozleczenie
Nie potrzebuję takiego konkre... Takiego konkretynizmu. Syna psy nerwowe, potraktowane naczelnym ketrelem, pozostawiają tylko psychostrupy. Tylko psychotrupy. Wszystkiego najlepszego – kolejny
smutny dzień wywoływania Alicji
na tę stronę lustra.
sobota, 25 kwietnia 2015
pstryk zaćmienia
pstryk
jest tym miejscem w twoim ciele, które wyczarowuje
kolejną noc resetowania pamięci ogniotrwałej
węgla powlekającego
ciszę. odzmysławia przyziemność – skal(owal)ny
pępek duszy. pewne słowa brzmią nie-
uchronnie jak odbite
w lustrze. pewnych słów się nie zapomina,
zanim się je jeszcze poznało, nawet jeśli
niczego nie oznaczają. pstryk – wyczarowujesz
głąb nocy rozrastającej się w lustro weneckie
zaćmienia.
Jest taka chwila przed wieczorem, kiedy równina chce nam o czymś opowiedzieć.*
pies je i czyta mi z ręki
zielone talerze latający dywan
na którym będzie się dokopywał powietrza
uchodzącego z małego czerwonego balonika słońca
przebitego sierpem księżyca
* Jorge Luis Borges
wtorek, 21 kwietnia 2015
pozwólcie nam zasadzić ja-błonkę
– Reneto, suknia w kolorze
kwaśnych jabłek sprawi, że nie sięgniesz więcej
nasieniem do nieba. Adamie, pokaż krtań –
kolejna kreska, co znaczy
dorosłość: mdłe
owoce noża*?
(Szarlotto, piecze jak jad
węża przestrzeń pomiędzy biciem sercem
a tr(i)umfem).
* "owoce noża" – tytuł tomiku Michała Murowanieckiego
piątek, 17 kwietnia 2015
dentystyka metafizyczna
chcę krzyczeć o tych rzeczach ostatecznych
że ich już nie będzie
stać na ości kości i wielkości
niefizyczne ale
z układu kostnego zostają tylko koronki
powtarzane na ślepo
naszym pseudokorzeniom
modlitewnym zakończeniom
nerwowym
czwartek, 16 kwietnia 2015
i co zrobić z płomieniem z piecyka pegazowego?
skoro jest ich dwóch, to na pewno jest i trzeci* –
– pustka pod mostem rąk, rozmowny samobójca –
tak daleko nie umiem doliczyć
życie przestępne
* cytat z "Szaleństwa dnia" Maurice'a Blanchota
środa, 15 kwietnia 2015
są dzieci starsze od świata*
gwiezdne wojny z wewnętrznymi rodzicami
wygra nas czas na man**-doli-nie-
pewnej własnego progu wy-trzymał-ości
Kali-nie powiedzieć coś us***-po-kajającego
sok z malin zaczyna błękitnieć pulsować
* cytat z wiersza Ewy Sonnenberg
** man (ang.) – człowiek
*** us (ang.) – nas
piątek, 10 kwietnia 2015
środa, 8 kwietnia 2015
* * *
chcę się ciebie napisać jak światła
odbitego w jądrach schorzałego kundla
wśród okien wieloramiennych cyrkli pajęczyn
nigdy nie wychodzących z użycia i poczucia
bólu kiedy spada pierwsza kropla
na rozpaloną głowę naszych żyran(t)doli
wyświadczam ci świat choćbyś miał zgubić go w lustrze
wtorek, 7 kwietnia 2015
LINGWIPEDIA
arafatka
papuga przeznaczonka
benzoesan
wyrasta po przejeździe Mercedesa
bóg
rzeka zamknięta na klucz
burza
błysk-kotliwość
las
miejsce, w którym tylko wegetarianie przetrwają
spośród wczasowiczów; znany też jako Las Vegans
piosenka
uchodzę z życiem jak zapach
nieustającej podróży
co nigdy nie dał się złapać
do jednej flaszki na dłużej
pijący z gładkich termosów
nie pamiętają o dżinie
co butelkowej się nocy
wysublimował by zginąć
a przecież geniusz nie znika
zmienia tylko szarlatana
który go w sobie zamyka
gdy czas upływa jak rana
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Synekdocha, Nowy Jork
taśmy, taśmy, taś – my.
jakbyśmy – gęsi – nie znali nigdy wspólnego
języka. a przecież nie raz udało nam się umówić w przebieralni
klisz. (ja potrzebowałam ino imion,
ty – tylko porównań. a może na odwrót?)
debilizm kompatybilności nie odstraszał
od kompa (w sumie wręcz przeciwnie!)
i wcale nie potrzebowaliśmy bardziej hardkorowych
hardware'ów, ani ty wcześniej, ani też ja – później.
pamiętasz?
obiecałeś mi tylko film,
nie – zerwanie.
wtorek, 31 marca 2015
spirala otwiera nas na nowe jakości
czasy płynące jak (hell*)Issy
powracające wiecznie z ujścia
w rytmie logosu i mantysy
chmurą co ponad czołem furka –
zostawcie sobie tajemnicę
nienastawionych do nas werków
czas-pająk lekko przędzie siwe
sznureczki wokół twarzy – wierszy
sobota, 28 marca 2015
o p(i)ęknie
znikania złudzeń nie rozumiem
inaczej niż zwiedzając piekło
niedostrzegalne w niebyt-tłumie
ustanowione poprzez lekkość
z jaką odrywasz kiść od kory
lejąc żywicę w Martwe Morze
bursztyn to tylko jest drzeworyt
co s(t)ymuluje mądry orzech
piątek, 27 marca 2015
ekfrazeologia
słowa najbardziej prawdziwe, pomocne,
znają tylko moi nieprawdziwi przyjaciele.
kiedyś jeden znajomy chciał mi odstąpić swoje,
ale powiedziałam: sorry, nie mówię językiem wszechświata.
kosmos to tylko historia – odpowiedział
z zaświatów. udzielił mi wszystkich wskazówek
i diabli wzięli zegar
za serwetę na gałęzi
nieznanego drzewa. a przecież wystarczyło
zajrzeć do słow(n)ika.
poniedziałek, 9 marca 2015
*** [patrzę jak odmieniasz orient a cię...]
patrzę jak odmieniasz orient a cię
żaden okcydentalny akcydens nie obejdzie
wkoło – ciągle poszerzasz sposób pojmowania ludzi
w niewolę słabości oraz egoTyzmu
wciąż mi odmawiasz misterium gorzkich żali
zamiast zwyczajnie odmówić kontynuacji
dr(e)w(n)ienia – wreszcie zacząć b y ć.
niedziela, 8 marca 2015
kląskadło
kijanką. nic więcej
czwartek, 5 marca 2015
korzenieria drzew płaczących
nigdy nie wyjdę na zewnątrz wiersza
symboliść
rozsypie się w palcach
uretuj mnie z poezji
żebym poczuła
normalność nienormalności
potem wzdłuż linii życia
wyrzeźbię dorzecze
poniedziałek, 23 lutego 2015
o tym, jak jedna kamienica zobaczyła drugą
oprowadzam tęsknotę
po g(m)achu. jego (po)ręc(z)e
są czułe i proste, zupełnie
jak jego poręki. instrukcje
do mnie, tak, wszystkie prowadzą
wnikąd – do zniku
kości. tkanka rozłączna. out of the blue
otwieram powłóczyście
jego okna. nikogo
między nami – deszcz, między nami – zwodzona
ulica. powieki zasłonek pomalowałaś
cieniami
i światłem.
wtorek, 17 lutego 2015
(czarno)KSIĘSTWO nieBIESKIE
bazyli(sz)ki okryte srebrną
łuską
prężą w słońcu
krzyże i (p)rogi
w kata
-kumbach oczko
damy z dekoltem karo
błyska jasnym złotem
– witrazi nas to światło
płomienie świec( i )kości
r o z w i d l a j ą się
sobota, 7 lutego 2015
płacz
najstraszniejsza rzecz może ta mgła w przełyku
zmieniam kolejne błędne koło zapalam opony
umrę na to kiedyś jeśli pozwoli komórka –
szara eminencja trekkinguje
w Tybecie – rozbija głowę o Mur
niedziela, 1 lutego 2015
* [Szczęśliwa byłam tamtego dnia...]
Szczęśliwa byłam tamtego dnia
kiedy płakałeś w moich ramionach
aż do uśmiechu Który mógł znaczyć
że jest dobrze choć nie było Znamion
mogących świadczyć o bliskiej śmierci
lub Bogu nie pamiętam inaczej niż poprzez to szczęście
które kazałeś mi ściskać i dźwigać a przecież
szczęścia się nie dźwiga je się podrzuca
środa, 28 stycznia 2015
. . .
udajesz Chaos, a to tylko
bałagan lub jeszcze brzydszy
budynek bezeceństw na b. Centrum
Zdrowia Ducha,
który zdecydował się pozostać w butelce.
Anonimowi Aktoholicy zaczynają próbę.
bałagan lub jeszcze brzydszy
budynek bezeceństw na b. Centrum
Zdrowia Ducha,
który zdecydował się pozostać w butelce.
Anonimowi Aktoholicy zaczynają próbę.
piątek, 23 stycznia 2015
na końcu
na końcu każdego patyczka był kiedyś trupek żabki*,
na końcu każdego wersu –
– wersalik i vice versa
dzika, na końcu każdego promyczka – planetka
sińców i sinic, na końcu każdego stalag-
mitu – gałka
oczna w morenie
czołowej
na którym końcu każdego grotu rosła sobie groteska?
* cytat z wiersza Kamili Janiak
niedziela, 18 stycznia 2015
za. rysy
to, czego nie można pokochać, tkwi we mnie jak
zadra. śnięcie
ryb. odklejasz mnie niczym
plaster od chleba, mam pełny chle-
bak benzyny.
piątek, 9 stycznia 2015
(inter)netowe kolory
tylko jeden raz zakochałam się w ciemno –
grodzie, ale okazałam się równie
zwodzona. czasem jest czerń, choć
oko wykole raczej jedwab
ciszy. z pomocą osprzętów:
(sz)puli postów i postponów; tu –
dzież(a) postponowień, tam – nie
bieska pastelowa fosa. między nimi – granat.
poniedziałek, 5 stycznia 2015
3 centy czy coś koło tego
długopis leżał akurat tam,
gdzie go zwykle nie było. kartka
chwiała się w borderline, jednak wszystko
skończyło się szczęśliwie: pokropieni
słowami, mogli udawać pocętkowanych jak cen
taury. jak sen
laury. bo kto im zamknie
walizkę, kiedy będą mieli ochotę
odlecieć ekspresowo? kto ich pobłogosławi
kosmicznym kropidłem martwych (a)steroidów ...?
piątek, 2 stycznia 2015
zwyczajne cuda
książki mówią
ludzkim głosem
kalendarze odfruwają za linię
zmiany daty
w lustrach odbija się
druga strona
rodzinna
nieba
3 centy
– Posłuchajcie! – Kochajcie mnie jeszcze
I za to, że ja umrę. – kocham cię razem
z twoją śmiercią – Pięknem jest wszystko
ginące – gdy mija.
____________________________________
Marina Cwietajewa
Krystyna Miłobędzka
Maria Komornicka
czwartek, 1 stycznia 2015
życia jako rzeź by
toczy mnie walka
po kole nie uspo-
kaja przymarzanie kwint
esencji struga
mnie obnożony
wariat
Subskrybuj:
Posty (Atom)