sobota, 13 czerwca 2015

Z listów niewys(y)ła(l)nych



Dla mnie jesteś bardzo wartościowym człowiekiem, m. in. dlatego, że nie zgadzasz się na wartościowanie. To trochę jak w stwierdzeniu:

„There are two kinds of people in the world: those who divide the world into two kinds of people and those who don't”.

Nie widzę nic złego w takiej dwu-znaczności, w ogóle – jeśli jesteśmy przy liczbach – trzy jest tą, której wyłącznie nie lubię (podobnie, jak najbardziej nie lubię czerwieni). Ostatnio przeczytałam coś takiego o trójce:

    „Duchem świętym wszelkich trójc i triad zawsze jest ironia. Mówimy o tym samym duchu, który niestrudzenie oscyluje nad wodami. Choćby w tej chwili spójrzmy na morza i rzeki, na jeziora i oceany. Oscyluje? Oscyluje.
    Ludzie dowcipnego serca potrafią się nawet opalać przy tych opalizujących oscylacjach”.

/Andrzej Sosnowski/

i ironicznie stwierdzam: w trójkątach jest zawsze najwięcej czerwieni. Szczęśliwi, którzy tego nie widzą, bo trójka jest dla nich tym, czym była dla mnie, nim w wieku 10 lat wynalazłam kolory samogłosek, spółgłosek i cyfr, by zdziwić się mocno dekadę później, odkrywając synestezje Rimbauda. Od tego czasu cierpię na dziwną symbólimię, która (przepraszam, nie będzie to miłe porównanie) każe mi wyrzucać z siebie wciąż te same zestawy symboli w różnych wariacjach. Bo mój rozwój arytmetyczny zakończył się z powyższych powodów na cyfrze dwa, potem już tylko widywałam rozmaite rzeczy (i nie były to rozwiązania).

A teraz, o godzinie 8., odwracam ją na plecy, by zobaczyć nieskończoność.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz