niedziela, 29 czerwca 2014

* [rozumiałyśmy się w pół słowa]


rozumiałyśmy się w pół słowa
– została mi z tego okresu lakoniczność mowy

widziałam się w niej
– później zaczęłam bać się luster

razem odsłaniałyśmy maszynerię życia
– pozostał tylko lęk przed byciem maszyną


a mury


na warstwie nie
narasta
jak ość


piątek, 27 czerwca 2014

układ krionośny


coś mnie rozszarpuje
mleczny ząb księżyca
przygryza jęzor morza mar
twego bliźniego poddanego oc(i)enie(niu)
przyprawia o chorobę truj-biegunową
zmilkły gwiazdomór
kiełkami przestrzeni


wtorek, 24 czerwca 2014

*** (wybrałaś to co wiesz...)



wybrałaś to co wiesz
żeby w tobie urosło
niczym dziecko


które traktujesz jak metę – psychoza –
czarny punkt
na jaki wpadasz czasem
w swoich zdaniach
przypuszczających – zaćmienie lotosu



poniedziałek, 23 czerwca 2014

cudzowierszka


nie spotkałam utworu
który by mówił moimi ustami

takiego że by ujrzeć to co autor
nie musiałabym wywracać źrenic na nice

książki otwartej
na nieprzedmiotowy dotyk

wersów które by pozwoliły
zwracać się do siebie per fumy

tylko jeden tekst
uderzył kiedyś we mnie
moim sercem


niedziela, 22 czerwca 2014

lingwistyk


dostałam komunikat, którego kontekst mógł być wyrażony słowami dopiero później,
choć metaból
zdążył się już przekształcić w kata-bolizm
– sobowtórną śmierć: colon*
i drylowane godziny

ciem( )na bandera(ch)








* Colon (hiszp.) – Kolumb (nazwisko); colon (ang.) – dwukropek; 


czwartek, 19 czerwca 2014

a.(j.j.)m.,*



nigdy ci tego nie powiem. pozostanę naga
na chłodziarce, będę się rozpływać
nad majo-nessami i innymi (prze)tworami,
i dwiema light
bulbs** o mlecznym świetle, z których –
zgodnie z kątem rozwarcia wskazówek zegara – będą się rozszerzać
i kurczyć wszystkie p o r y.








* a.m. (ang.) – skrót oznaczający godziny między północą a południem;
a.j.j.m. – skrót od „a jeśli jestem martwa”

** light bulbs (ang.) – żarówki; dosł.: świetlne bulwy



środa, 18 czerwca 2014

Życia nie ma gdzie indziej




Tytuł tego, pomyślanego jako polemika z przesłaniem powieści Kundery*, minieseju, wymaga, być może, krótkiego wyjaśnienia: skąd wiem? Istnieją przecież inne planety, gwiazdy, galaktyki... Tak – a jednak, jak śpiewa Bono:

there's nobody else here, baby,
no-one for you to blame,
no-one to point their fingers,
it's just you and me and the rain.
nobody made you do it,
no-one put words in your mouth.**

Spotkanie z samym sobą może okazać się dla nas tym boleśniejsze, im bardziej wiemy już, że „Piekło to inni” – i im bardziej, w związku z tym, musimy czuć się Bogami. A któryż to Bóg powstrzyma się od wyładowania gniewu, choćby i na sobie, gdy pod ręką zabraknie ludzkości?
Na razie jednak ludzkość istnieje i w dwóch różnych okolicznościach powstają dwie różne książki. Ze znudzonego przesytu wzniosłą poezją Kundera tworzy powieść obnażającą prawdziwe – a więc, jego zdaniem, niskie – instynkty leżące u źródeł lirycznych inspiracji. Inny wschodni Europejczyk – Węgier żydowskiego pochodzenia, Imre Kertesz – pisze autobiograficzną relację z pobytu w obozie koncentracyjnym***, w której zakończeniu określa ten czas jako „krystalicznie czysty Auschwitz swojego dzieciństwa”. Obie niepojęte. A jednak coś pozwala mi zrozumieć. To, że nie jest sztuką napisać rzecz o jałowości sztuki, pod którą czai się banalność życia. Sztuką jest pokazanie siły człowieka, który mówi: „krystalicznie czysty Auschwitz mojego dzieciństwa”, pamiętając jednocześnie, że życie było właśnie tam.









* Milan Kundera „Życie jest gdzie indziej” (1973);

** „nikogo więcej tu nie ma, kochanie / nikogo, kogo mogłabyś oskarżyć / nikogo, kto wzniesie oskarżycielski palec / tylko ty i ja, i deszcz. / nikt nie kazał ci tego robić / nikt nie włożył słów w twoje usta” – U2 „If God Will Send His Angels”;

*** Imre Kertesz „Los utracony” (1975).


 

wtorek, 17 czerwca 2014

obie że świat.



gdybym mogła stać się książką
wybrałabym historię miłości
bowiem bohater w najważniejszej w życiu chwili z ukochaną
powiedział dokładnie odwrotnie to co powinien


a wszystko po to
żebym spaliwszy za sobą ostatnie rialto
mogła się fahrenheitnąć z inną
równie poronioną opowieścią


o chińskim syndromie: wbijam wzrok w ziemię
tak mocno że siatkówka
wyskakuje na antypodach


rosyjskiej ruletki



niedziela, 15 czerwca 2014

głosy tlenione na błąd


nauczyłam się mówić
po utracie tożsamości

czy to w ogóle możliwe:
nauczyć się mówić?

nie, to w ogóle niemożliwe;
możliwe w szczegółach

wydartych z dziurawej instrukcji obsługi
maszyny do życia


poniedziałek, 9 czerwca 2014

*** (czas został zatrzymany...)



                                                                                    z podziękowaniem dla Kai :)



czas został zatrzymany
za posiadanie nielegalnych jointów
nie wiadomo
jak makiem zasiał
drobne podejrzenia nagości piasku
po pół nocy wystawi fakturę
szorstkością konopii
oderwie swoje naskórkowe widzenie
od DNA oka


czwartek, 5 czerwca 2014

człowiek jako istota obdarzona ego postrzegana w procesie introspekcji


ja – mi-styczne zjawisko
w sprzeczności samo ze sobą.
ja – za-sieczna plątanina
przewodników i motoryki.
zdziwienie: kim jestem, że myślę
nawet kiedy myślę,
że nie jestem częścią?
całość: puzzle*
wielu nieskończoności: delikatna
i krucha.








*puzzle (ang.) – zagadka



niedziela, 1 czerwca 2014

apostrofa jezioRNA


rwanym bezdechem fałszywego poranka
ufryzujesz sobie włosy
nie bój się boi
która cię odbije
od lustra do świtu
zajęta byłam
wsłuchiwaniem się w milknące włosy
me* meduza




* (ang.) ja