czwartek, 30 lipca 2015
węzły czasochłonne
grom strzela do góry jak naręcze kwiatów
różne burze i święci*
przychodzą przebrani za biegnące lata
nie dość pewnej pamięci
różaniec kwitnie błękitną gwiazdą
przebierasz chwile jak sny
na targu pociemniałym podjeździe
zegar odgarnia kosmyk
* z Florence and the Machine
poniedziałek, 27 lipca 2015
toast (eks-presjonizm)
na
staw się na życie, jak zegarek,
kompas, zegarmistrz i compassion* w jednym.
nastaw się na śmierć jak budzik.
biegnę teraz z oczami zawiązanymi ogonkami
liter, biegnę teraz
oczami po twoich literach, żeby krzyczeć.
nastaw mnie jak złamaną
wskazówkę, zerwane ścięgno
czasu lub strunę
najnowszej teorii.
nastaw mnie nie tylko w teorii
i nie tylko bezwzględności, wychyl ze mną
głowę za lustro – zabliźni
się szybciej niż gipsowy
odlew.
piątek, 24 lipca 2015
planetnik
plama na słońcu wyjście z kina
zjawa na rurach ciepłowniczych
(Tomasz Smogór)
mam pewnie w piersi wielu bogów
zamieszkujących mito-loggię:
Wielką Boginię analogów
zamieszkujących mitochondrię
błon komórkowych wdzięczny wymaz
co dzień na ołtarz ślę stopami
dopóki działa jeszcze klima(t)
pomieszkasz pewnie między nami
blady odblasku au! realu
niedościgniony w (carre)furze
dam białych pełen pstry szpitalu
i tańcu śmierci hen na rurze
czwartek, 23 lipca 2015
wy: rwanie zęba mądrości
ci, którzy myślą, że żyją tylko raz,
drzemią przed każdą samogłoską,
w znaczeniach i znaczących
uniesieniach brwi do góry lub na
ukos – przez kartkę
z czystopisu twarzy. próba
obudzenia nie może się powieść, statysta nie może
się powiesić. każda próba
generalna karana jest śmiercią
pamiątek, mdłych wypieków na twarzy.
każde zebranie myśli jest nielegalne,
jak po zebraniu śmietanki
zostanie po nim ser,
watka w ustach, na ramionach,
wata cukrowa na niebie.
sennopis
krążą po mnie obce ciała, krążą po mnie obce
dusze. jestem e(s)ter, w którym / w której rodzi się
wszystko: wycieki ropy
naftowej, ciężka
i zajmująca droga do lim(f)y,
piękne kr(w)iokomory. a jeśli szukasz za-
rania, powiem ci,
że byłam głodna zanim mnie poczęto*.
* parafraza fragmentu piosenki Fever Ray
środa, 22 lipca 2015
Jaga (czasoprzestrzeń)
szukam domu, do którego nie prowadzi droga
Sophie – śladu bez
struktury, struktury bez kryształu,
kryształu bez zimy,
zimy bez śladu. szukam domu, z którego się wiecznie
wychodzi, choćby ręką
po mapie gwiazd i rozgwiazd,
słodkiej konstelacji sensu-
alności. szukam domu
na dłużej niż
srokamgnienie, pstrokamgnienie,
zamglenie, omdlenie,
szukam domu na tęgo-
skórze* jak na kurzej
łapce – muchomorze
wiosennym – a tęgopór
rozgrzeje się od kominków,
po których chodziłam.
* tęgoskór pospolity – gatunek grzyba
czwartek, 16 lipca 2015
Łagodna
dręczy mnie dziwna pewność
że zerwałeś ze mną
popełniłam samobójstwo
umarłam zmartwychwstałam
oraz mam się dobrze; poczucie
że zerwałam z tobą
popełnisz ludobójstwo
ukradniesz nie przestaniesz
oraz masz się dobrze – nie ma nic do rzeczy;
zbyt dobrze się mam
na straży ciebie zbyt
blisko łagodna
poniedziałek, 13 lipca 2015
*** [czas jest zakaźny – tlą się w nim...]
czas jest zakaźny* – tlą się w nim
zakazy; tego, co trzeba
wykropelkować. przecież ty nigdy
nie umiałeś kichać
na samą myśl
o wiatraczku zegarka, ostrych przeciągach
czasu. teraz podnosisz oczy –
ciasna the monstrancja?
* Damien Rice, "time is contagious"
sobota, 11 lipca 2015
***
powiedział: choruj
na mnie – odrę
oblewającą frankfurt
i rzepin; bądź (OB-)
łożnie cierpiąca, (OB-)
rana z milczenia,
z krwi płynącej po niebie;
abattoir OBituary.
zombie perfume
do czego są jej potrzebne te (f)razy
na (kość)ciele na (mięso)spuście
wydrapane tajemnice of passion
and compassion kompas
ma w sobie mniej z magnetycznej
igły niż jej wzrok zogniskowane
podczerwie w ultrafiolce
czwartek, 9 lipca 2015
wiersz a( la)filozoficzny
rzadko patrzyło na mnie oko Foucaulta
ale kiedy próbowało
umiało dostrzec rzeczy o jakich nie śniło się filozofom
pierwsza to to
że piękna nie ma w oku obserwatora
nieruchomego
względem konstrukcji
myślowych
dlatego najlepiej pieprzyć
kalejdoskop
środa, 8 lipca 2015
bajka z morałem na początku
i wtedy wyszło z worka
okropne (stra)szydło
powiedziało: doktorka
potrzebne mazidło
zawęziło źrenice
do rozmiarów śrutu
i jęło gnać przez nice
hen do absolutu
tymczasem rozwiesiło
mordercze (u)lotki
że każda wielka miłość
ma smak nazbyt słodki
krwią wysłanych rakietą
na saturna (w)zburzeń
jest gotową makietą
(tanio (g)rzecznie dużo)
wtorek, 7 lipca 2015
***
od niedawna kalendarzę cię uczuciem
innym niż podczas(zy)
niebiańskich trunków
dodającym sił jak androzja
bezcielesnym niby wznoszący się oddech
sobota, 4 lipca 2015
Z listów niewys(y)ła(l)nych 2
Jesteś jedną z nielicznych osób, co do których mam wrażenie, że ich nie znam, i nigdy nie znałam. Pytanie tylko, czy Ty masz ochotę mnie poznać? Z całym dobro- i złodziejstwem inwentarza (przez złodziejstwo mam na myśli, że ukradnę Ci serce – ukradkiem, jak to jest możliwe tylko w czasie future perfect). Ale, czy przyszło Ci do głowy, że osoba, która podsyca nadzieję, ryzykuje nie tylko tym, że nigdy jej nie nasyci – także tym, że drugi człowiek się na nią nadzieje? Dlaczego o tym mówię? A dlaczego nie rozmawiać, nie zwielokratniać kakofonii głosów szukających swojego (opę)tańca?
Subskrybuj:
Posty (Atom)