Przychodzę do
wierszy Dariusza Kosmalskiego jako po trosze profanka. Przychodzę,
by po zabieganym, pełnym konkretów i zdecydowanie „odmagicznionym”
dniu, wspólnie z autorem zastanawiać się, jak jawę wystrychnąć
na dudka. Zaczynam śledzić „ptasią” frazeologię, z
przejęciem odnotowuję rude ząbkowanie rydzów, wezbrane
na łąkach motyle, jaskółkę na dobranoc, zastanawiam
się, dlaczego nie słychać śpiewu kwiatów, a drzewa
boją się umierać. I już wiem, że mam do czynienia z
Marzycielem Słów* – kimś, kto, zgodnie ze słowami Gastona
Bachelarda, „dosięga człowieka nowym słowem, słowem, które nie
ogranicza się do wyrażania idei lub wrażeń, ale które usiłuje
zapewnić sobie przyszłość. (…) Obraz poetycki, w swej nowości,
otwiera przyszłość języka”. To dlatego, czytając teksty
Kosmalskiego, ma się poczucie obcowania z żywą mitologią (w
przeciwieństwie do „mitologii wykrwawionej”, jak F. W.
Schelling** nazywa całość będącego w użyciu systemu
językowego).
Jak na mitologię
przystało, twórczość Wiolina również ma swoją Arkadię:
wiejskie, sielskie (chociaż nie do końca) dzieciństwo autora, do
którego można wrócić z pajdą nieba w garści, a
także – mityczny czas teraźniejszy, nieraz ulotny i jakby
„zdawkowy” (pory roku przechadzają się jak turystki),
kiedy indziej pędzący (czas goni / nie ma dokąd uciekać)
lub wlekący się w nieskończoność (zegar z moich snów od
dawna nie chodzi / pewnie zbiera na buty). A przecież poeta wie,
że tylko chwilą szczęścia zdoła świt przymierzyć – to
ona, moment „spełnionej tęsknoty”, potrafi sprawić, że na
zegarze dochodzi lato. Jednymi z najpiękniejszych liryków
Wiolina są właśnie erotyki i/lub wiersze miłosne, jak np.:
bezbrzeżnie
umiesz
we mnie wpłynąć
czekam
tylko kiedy się
rozrzecznisz
rozmorzysz
zoceanisz
chcę
być twoim źródłem
Powyższy cytat
dobrze obrazuje co najmniej dwa wymiary oryginalności dzieła poety:
niezwykłe, wieloznaczne słowotwórstwo (rozmorzyć pochodzi
od „morza”, ale czyż nie jest jednocześnie, konotującym
[od]zyskanie przytomności, przeciwieństwem „zmożenia”?) i
urzekający, wymowny liryzm. Inną cechą twórczości Dariusza
Kosmalskiego jest nieprzegadanie i ujmująca prostota; powiedziałabym
nawet – „ujmująca niedoskonałość”. Jakby poeta chciał nam
powiedzieć, że nie boi się słabości, uciekania
z dni w niedotwarzy, wie bowiem, że moment zwątpienia potrwa
tylko nim czas odnajdzie stały ląd i chwila na powrót
stanie się jedną z tych całowiecznych.
Za inny ważny
wyznacznik wierszy Kosmalskiego można uznać częste stosowanie
metonimii, w szczególności „narzędzia lub wykonawcy czynności
zamiast czynności” (np. dłoniom nie było końca; zmów
mnie o ciszy). Środek ten pomaga ukonkretnić i zarazem
uczłowieczyć wymowę utworów. Cytaty powyżej ukazują też
jeszcze inny aspekt twórczości Wiolina – wymiar religijny. Rzuca
się w oczy wytrwałe poszukiwanie przez podmiot liryczny
duchowości. Dążność ta wyrasta nie z dogmatyzmu (bliższe
pe-elowi jest agnostyczne przekonanie, iż nikt nie odgadnie jaki
Bóg istnieje), a z przekonania, że jesteśmy
biedniejsi
o każdą ciszę
spędzoną
przy stole
dlatego warto
szukać
światła
choćby
jego blizny
Tym, którzy nie
zetknęli się jeszcze z poezją Dariusza Kosmalskiego, gorąco
polecam jego wiersze, przede wszystkim – wspaniały tomik „bez
reszty” autora świerszczom układającego muzykę –
________________________________________________________________________________
* Gaston
Bachelard, „Poetyka marzenia”;
** F. W.
Schelling, „Wprowadzenie do filozofii mitologii”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz