„Chaos i inne
piętra” to debiutancki tomik wierszy Kai Kowalewskiej – z
wykształcenia filologa polskiego i psychologa, wykonującej zawód
recenzenta filmowego i dziennikarza internetowego. Okładka zbioru,
ukazująca klimatyczne wnętrze klatki schodowej w starej kamienicy,
emanując przytulnością i tajemniczością, zachęca do zagłębienia
się w jej świat.
Kluczowym dla
zrozumienia „Chaosu...” wydaje się pojęcie przestrzeni: świat
przedstawiony sytuuje się na przecięciu tej zewnętrznej –
od-/zwiedzanej, urządzanej, oswajanej – z przestrzenią językowych
odwzorowań, przekształceń i eksperymentów. Wiersze pomieszczono w
rozdziałach zatytułowanych kolejno: „Parter”, „1...”,
„2...” i „3 Piętro” oraz „Dach”. Kaja Kowalewska nie
byłaby sobą – autorką z solidnym filologicznym zapleczem –
gdyby budowy własnego domu nie zaczęła za Staffem od „dymu z
komina”, rozumianego tu jako symbol międzyludzkich więzi i
ciepła. Gdy w pierwszym tekście poetka oświadcza:
Popełniam
kolejną zbrodnię –
czekam na Ciebie.
wyziera spomiędzy
tych wersów bezbrzeżna tęsknota za bliskością i zarazem –
świadomość jej niedopuszczalności, wręcz – niedorzeczności w
dzisiejszym świecie, w którym wciąż, jak w wierszu „My z
drugiej połowy dwudziestego wieku” pisała Małgorzata Hillar:
„dopiero późną
nocą
przy szczelnie
zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu
ręce
umieramy z miłości”.
Jednakże, chociaż
teksty Kai Kowalewskiej przenika
przejmujący wołacz tęsknoty,
błędem byłoby odczytywanie
ich jako
li tylko
„wariacji
o miłości”. Jest to
bowiem zarazem
świat pełen niezwykłych paradoksów, obdarzony oryginalną
ontologią; uniwersum
zogniskowane
wokół przestrzeni, w której również czas zostaje – niejako
wtórnie – zmaterializowany (znowu biorę // czas /
żelazo / tabletki na gorączkę),
braki można z siebie
zdjąć, a
przed spotkaniem z drugim człowiekiem konieczne okazuje się
zakładanie kaftana
niebezpieczeństwa.
„Chaos...” jawi się jako miejsce „na opak”, gdzie wszelako
występują wszystkie zdobycze
i bolączki
naszej cywilizacji. Mamy więc
relacje podtrzymywane za pomocą mejli i tęsknotę do
pliku kości; kojarzącą się z
filmem Kieślowskiego odmianę przez przypadki;
metaforę życia jako siłowni nie dającej peelce spokoju nawet we
śnie; absurdalne, anoreksjotwórcze wymagania, jakie nasza kultura
stawia przed kobietami (wyczyścić, poukładać,
pozbierać, odessać); życie
zorganizowane i zaplanowane do tego stopnia, że brak w nim miejsca
nawet na brak; czy – last but not least
– poruszające
rowerowe migawki: on
nie jest że-brakiem.
Gdzieś
w tym wszystkim, w turpistycznych
niejednokrotnie
„okolicznościach
cywilizacji” (głoski
z betonu, zardzewiałe
podwórka, wysypiska
zabawek),
pojawiają się również
refleksje o sztuce. Stwierdzenia w
rodzaju: Będziesz
jak dramat science fiction / produkcji niezniszczalnej,
ukazują
konieczność stworzenia
nowej – poszerzonej o „aspekt cyborgiczny” – antropologii
kultury, podczas gdy
deklaracje takie, jak:
Włóż mi język
do kieszeni, wskazują na
seksualne i
zmysłowe
uwarunkowania / źródła
twórczości.
I
właśnie kombinacja tych dwóch wymiarów – technologicznego i
sensualnego
– sprawia, że, uchwycona w jednym z pierwszych wierszy pt.
„nagie płótno”, niemożność artystycznego wyrazu:
Dziś tak bardzo
chcę Cię pocałować,
że gryzę się
we własny oddech
w
ostatnim z tekstów pomieszczonych
na „Dachu”
przekształca
się w wyzwalającą,
ponowoczesną
„instalację”:
kable niepokoju
wyrywam z nagiego płótna
______________________________________________________________________
Cytaty kursywą
pochodzą z tomu „Chaos i inne piętra”.
Kaja Kowalewska "Chaos i inne piętra", wyd. Sowello, Rzeszów 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz