wtorek, 18 marca 2014

e-maile Amelii


nie lubi słowa "zwykle"
więc zwykle nie istnieje

brakuje jej kogoś kogo mogłaby dobrze traktować
siebie

lubi bezlistne drzewa i bezlustre mieszkania
w tych bez "bez" się kocha

chciałaby umrzeć i nie myśleć o niczym
przynajmniej wiedziałaby kiedy to się stało


elana vital


świat to głębia
do której mnie nie poruszasz

pozostaję na powierzchni znaczeń
splatam warkocze z niewygodnych wątków

sto dni i jedna noc
dzieli nas od kalamburów na drodze

od zachodzącej za lustro
brzytwy studni


krokodyl w kraju karoliny


są chwile kiedy kryzysy rozkładają się jak kryza
ale nie znasz dna ani krzywizny
wystarczających aby poczuć się jak królewna-słończynka
i tylko czas spływający po katarakcie fortepianu
daje nadzieję na zatopienie się w międzypokusie odwlekanych tasiemek


*


słońce jak bańka
wstańka mydlana
drga roztęczone
w ślepym punkciku

zaćmienie serca
przez mleczny kamień
w którego pięknie
śni się utrata


sobota, 15 marca 2014

Poezja Ewy Filipczuk




Zebrana w prawie 10 tomach poezja łodzianki Ewy Filipczuk jest niezwykle nastrojowa i erudycyjna. Na pewno warto poznać cały dorobek poetki, by prześledzić jej artystyczną drogę, a zarazem odbite w jej twórczości przemiany społeczno-obyczajowe i mentalno-psychologiczne. Nie podejmuję się tutaj przeprowadzić tak szeroko zakrojonej analizy, chcę jedynie zaproponować refleksjo-impresje towarzyszące lekturze dziewięciu jej wierszy, które zrobiły na mnie największe wrażenie.


1.

kobiecość jak nagłe zmartwienie
więc pojedynek odbywa się w łóżku
w klasycznej pozie wyśmianej przez czas

Pierwszym utworem, który przykuł mnie bez reszty w debiutanckim tomie poetki pt. "Cafe Chaos" jest wiersz o incipicie *** [w czerwonym cyklu Marsjasza coś boli]. Dotyka on rozmaitych klisz kulturowych podpowiadanych nam przez tradycję. Czytając, trzeba przebić się przez pokłady melancholii i ironii. A może nie trzeba – bo melancholia i ironia to jedyna pozostałość "dawności", jedyne – i przez to cenne – znaleziska archeologiczne z przeszłości. W ich arte-faktyczności uwidacznia się "efekt egzystencjalny" określony przez Kierkegaarda mianem "ironii życia – żyję do przodu, a myślę do tyłu".


2.

i nie wierzyć nie uwierzyć w nic
bo na przekór przez pomyłkę życie było
bez odwagi bez przeszłości aby skryć
sen zaczęty płód poczęty próżną miłość


Taki jest punkt dojścia kolejnego wiersza – bez przeszłości, na próżno, przez pomyłkę. A przecież (chronologicznie później) ostrzegała Aglaja Veteranyi: "Ważne jest – mówi – żeby mieć jakąś przeszłość."! Poczuciu zakorzenienia pe-elki nie sprzyja ani brak miejsca do skrycia płodu poczętego, ani próżność (rozumiana dwuznacznie jako jałowość, ale i egocentryczna miałkość) dostępnych rodzajów miłości. Jak jednak przywrócić czasy z czarno-białym pocałunków sensem? Recepta wypisana zostaje ponownie (auto)ironicznym atramentem:

może lepiej zamiast proszków na sen
uspokajać się wierszami z morałem
czytać w łóżku filozofów na zapas
zmieniać mężczyzn i drogi raz po raz

3.
(…)
włożono we mnie przypadkowy płód
który po jakimś czasie zaczął mówić
mamo
a wcześniej
uczyniono to samo z moją babką
starą kobietą która już nie żyje
zostawiła mi w dziedzictwie
mało miejsca na cmentarzu

Temat wykorzenienia i zarazem uwikłania kobiet powraca w cytowanym wyżej utworze. Pointa jest porażająca: miejsca wyrwane nam siłą z wnętrza naszego ciała rozrastają się na zewnątrz w martwą wrogą przestrzeń.
4.
(…)
Kiedy uciszę niepokój
stanę się twoją dłonią
która gładzi przejrzystą twarz
jasną jak prześcieradło rozłożone na trawie
będę prośbą
o lekki dotyk
o oddech
zatrzymany przed ustami
które pragną
i pragną

Przejrzystość to dziwny erotyk. Erotyk, w którym zakochana pe-elka widzi obiekt swoich westchnień w... lustrze. Tak: w lustrze, które zwielokrotnia i odwzajemnia jej załamane uczucia. Tajemnica lustra – mimo, a może z powodu jego przejrzystości – pozostaje nieodsłonięta.
5.

ogród zimą wzbierał hałasem
śniegu suchych liści szelestu skrzydeł
gołębi zamierających w powietrzu

Taką sensoryczną „nadwrażliwością” rozpoczyna się wiersz Ogród zimą. Jest w tym utworze wszystko: dziecięca „nadczułość”, obłok podwójnych oddechów wnętrze pytań nie znających odpowiedzi, wreszcie – ciemnienie ogrodu. I choć w końcówce (odwróciłam się – [ogród] przestał istnieć) pobrzmiewają echa solipsyzmu, to jak zazwyczaj u Filipczuk da się ją też czytać inaczej – jako wyraz „mocy kreacyjnej” człowieka.


6.

Jak mierna potrafi być wspomniana wyżej moc, jak niewiele zostawia miejsca na prawdziwe bycie, świadczy wiersz kolejny.

moje życie jest napisane
w czasie przeszłym

– a więc stracone z chwilą konstatacji jego istnienia. Pomoc nie nadejdzie ze strony czasu teraźniejszego, który

chwieje się
jak niepewny liść na drzewie.

Pozostaje nadzieja, ta „wiara wymierzona w przyszłość”, jednak

przyszłości nie słychać tylko
kołatanie serca pukanie do drzwi

a one się nie otworzą w żadnym z czasów

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Podsumowując powyższe trzy, blisko obok siebie ulokowane w tomie „Klucz”, wiersze półżartobliwą narracją psychologiczną: możemy obserwować, jak bohaterowie wychodzą z „fazy lustra”, idą na spacer do Ogrodu i porządkują swoje życie w trzy odrębne strefy, z których każda stanowi całość, lecz które, zebrane pospołu, „całości” bynajmniej nie dają.


7.

Tu w labiryncie krwi gdzie mieszkam wszechświata nie ma
Zniknął

Wiersz „Wszechświat” można odczytać jako przewrotną anty-genezis. (Zgodnie z podaniem biblijnym, (wszech)świat powstał ze słowa, które „było na początku, u Boga i było Bogiem”. Tu odwrotnie: niewypowiedziane słowa powodują anihilację wszechświata). Czym jest wszechświat? Należałoby może połączyć znaczeniowo grecką etymologię tego słowa (kosmos = ład) z jego uosobieniem i pochylić się nad wewnętrznym porządkiem człowieka, z chwilą niewypowiedzenia pewnych (w domyśle: ważnych) słów ulegającym nieodwołalnej destrukcji. Bliższe to życia niż wersja biblijna; od „pustki ukrytej w słowach” gorszy bywa tylko ich brak.


8.

schiele malował
rude włosy modelki
jej zielony chłód

W utworze pt. „Schiele” panuje zmysłowość, jakby „wydarta metonimii”. Bo czy poniższy fragment, mówiący w sposób „okrężny” zapewne o cenie obrazów, nie emanuje tajemniczą sensualnością?

rude gwiazdy są słone
i pokryte
łuszczącą się farbą


9.

Tytuł wiersza Wszystko na sprzedaż to znak czasów, w których wolimy mieć niż być. Za sprawą słówka na, każda rzecz i fenomen okazuje się być środkiem do celu, nie celem samym w sobie:

płótno na żagiel
pióra na skrzydła
miłość na znak
ciało na oddanie

Tak właśnie rzeczywistość – zasoby, przyroda, cielesność, duchowość – ulega wyczerpaniu i konieczne jest kolejne

tkanie płótna
darcie piór
rozkładanie nóg

W ten wypróbowany sposób udaje nam się, być może, powstrzymać rwanie włosów / rozkładanie rąk.


(Cytowane wiersze pochodzą z tomów: "Cafe Chaos", "Klucz", "Sieć".)


X

 
jeśli szukać chcesz czułych wyjątków
co na kropki wzór nad ypsilonem
nie dowiodą istnienia majątku
a powrócą tą nad ż - nie w porę
 
nie dostarczy głębi geologia -
geometria (z) natury szczęść ciemna
oddzielona u źródeł od ognia
którym skrapia się wiedza tajemna
 
nie odnajdziesz rozumu gdzie teo
bębni w tao (ying-yang!) wyzwiskami
nie odzyskasz pogody w meteo
ale skreślę ci coś przed oczami
 
jeśli szukasz wieczności w godzinie
nieskończonych światów w ziarnku piasku
zapamiętaj jak miewam na imię
ja potrzeba - siostra wynalazku


poniedziałek, 3 marca 2014

zjawiska ciemnoaniołowe*


na taktach deszczu
rozpięliśmy akupunkturę czasu
modliłam się: Niebo
zlutuj się nad nami
lecz ono stawało się cyniczne od łez
kantat i kantów przebrzmiałej cynfolii
i czemuś nie zauważyliśmy dziury puzonowej
co żre nic źrenic dmąc wiatr w cudze gardła







* cytat z wiersza Józefa Czechowicza


pasjans


odchodzę od zbiegu
Okoliczności i Przydawnej
na łopoczących powiekach
ląduję w Nibylenni

rzęsa muśnie lustro
lutowej Królowej kier
trafię ją w samo serce

- Czarna Dama. Pik