wtorek, 25 października 2016
saharoza
nie chcę, żeby moje wady były ci
perwersją. byś mówił: chyba znasz swoją
wartość. nie chcę wychodzić
ci naprzeciw w czarczafie
klepsydry. w kolekturze piasku
pod powiekami nastąpiła kumulacja
losów nienaturalnych. czuję to
jak wielki kamień na nerce, o
tu.
poniedziałek, 24 października 2016
piszczel, nie żebro
odszedłeś, a świat kręci się
zgodnie z ruchem twoich wskazówek.
trochę ciepła, gdy zatną się werki,
rozchodzi się z przeciągłym west
tchnieniem. odeszłam
od pozostawionych przy zdrowych
zmysłach, a świat
nie wyhamował - wpadł na wielki
pomysł. (odtąd będę cię witać w gorsecie
klepsydry).
przeczucie
wszystko potoczy się naturalnie
natalnie (ta, natalnie!)
na nie
pociąg nas zbije
z pantałyku
panta-rei
partnerstwa
i panterkowych pantalonów -
a wszystko w rytm totakto
wyścigów kół wzajemnej ab-
dominacji i powolności
z wyłączoną abs-trakcją
piątek, 14 października 2016
w stogu sjeny palonej. z ekranu płynie strużka dni
spotkałyśmy się na cmentarzu komunałów,
huśtałaś się na źdźble
trawy, stryczku warkotnej ko-
mety. lecz choćbyś była moją śmiercią,
źdźbłem w oku
czasu – jego serce wybiega z głębokich
pszczelin, pełne snu
jak makówka, gotowe
na seans.
jajko pokoju
opowiem ci o twarzy strąconej w przepaść
przez przypadek. o ma(sz)karonicznych
maskach maskary – masowej karze za
narodziny. opowiem ci o społeczności –
zegarze i społeczeństwie – maszynie
termodynamicznej. chcę żyć w tym
pierwszym, a zamiast tego zabijam cię w afekcie
cieplarnianym. zmieszaj więc cyfry arabskie
z rzymskimi, zmartwychwstanie z metem-
psychozą, tłok z werkami, wskazówkę
z rozwlekłym wprowadzeniem
w błąd. a cuckoo* wylosuje jajo
-głową lunę ze szpary w krat
erze i puści ją w niebo –
jak
* cuckoo – kukułka, wariat(ka)
Etykiety:
afekt cieplarniany,
cyfry,
jajko,
kukułka,
maski,
otchłań,
reinkarnacja,
religia,
społeczeństwo-maszyna termodynamiczna,
społeczność-zegar,
zegar
niedziela, 9 października 2016
tysiąc i jedna (1-3)
1.
Są dni jak czerwona wyrwa w bruku ulicznym, i to był jeden z nich. Dni jak dżin unoszący się ponad czasem, kiedy wszystko wydaje się cytatem, kiedy każdy cytat wydaje się prawdziwszy od rzeczywistości. Kiedy jestem głodna cytatów, i żaden cytat nie zaspokoi mojego głodu. Dlatego chcę je z siebie wydrzeć, na głodzie złożyć w kolejny kawałek papieru. Ale one już są w innej opowieści, patrzą na nie inne białka innych oczu.
2. (mandala)
Mam taki sen, że nie jestem u
siebie. Włamuję się do nieswoich mieszkań, aby w nich spać. Kiedy budzę
się rano, jestem już zwykle w innym mieszkaniu, znowu nie u siebie.
W dzień jestem ślimakiem. Muszę naczytać się życia, żeby w ogóle pamiętać je żyć. Noszę na plecach spiralę i śmierć. Noszę na plecach połyskliwy powrót, każdej nocy w inne miejsce. To świat się przekręcił,
kiedy żyłam na pamięć. Nie obchodzę pogrzebów, obchodzę potrzeby
(zwłaszcza - swoje własne). Zamykam je co dzień w innym bagażniku obcej jawy, z rurą wydechową skierowaną do środka czasu.
3.
Ani
linearność, ani kłącze światła. Musi być oświetlenie ukazujące barwę
twoich oczu, gdy odjąć od oczu binokle. Musi być ciemność powijająca
przesmyki księżycia. Nie kompozycja, a dekompozycja. Nie patrzenie, a
opatrywanie. To, co się zacznie, nigdy się nie skończyło.3.
Etykiety:
buddyzm,
cytaty,
czytanie,
głód,
Izabela Filipiak,
jawa,
księżycie,
mandala,
medytacja,
miniatury prozopoetyckie,
muszle,
oczy,
pogrzeb,
potrzeby,
Robbe-Grillet,
rura wydechowa,
ślimak,
śmierć
sobota, 8 października 2016
hole
pamiętać czeluść
znaczy dotknąć jej brzegów
bezinteresownym szarodziejstwem
zasypać czubato
otchłanie światłem
pamiętać przepaść
zanim
przyjdzie zapłacić przekraczalne
Subskrybuj:
Posty (Atom)