Tytuł tego, pomyślanego jako polemika
z przesłaniem powieści Kundery*, minieseju, wymaga, być może,
krótkiego wyjaśnienia: skąd wiem? Istnieją przecież inne
planety, gwiazdy, galaktyki... Tak – a jednak, jak śpiewa Bono:
there's nobody else here, baby,
no-one for you to blame,
no-one to point their fingers,
it's just you and me and the rain.
nobody made you do it,
no-one put words in your mouth.**
Spotkanie z samym sobą może okazać
się dla nas tym boleśniejsze, im bardziej wiemy już, że „Piekło
to inni” – i im bardziej, w związku z tym, musimy czuć się
Bogami. A któryż to Bóg powstrzyma się od wyładowania gniewu,
choćby i na sobie, gdy pod ręką zabraknie ludzkości?
Na razie jednak ludzkość istnieje i w
dwóch różnych okolicznościach powstają dwie różne książki.
Ze znudzonego przesytu wzniosłą poezją Kundera tworzy powieść
obnażającą prawdziwe – a więc, jego zdaniem, niskie –
instynkty leżące u źródeł lirycznych inspiracji. Inny wschodni
Europejczyk – Węgier żydowskiego pochodzenia, Imre Kertesz –
pisze autobiograficzną relację z pobytu w obozie
koncentracyjnym***, w której zakończeniu określa ten czas jako
„krystalicznie czysty Auschwitz swojego dzieciństwa”. Obie
niepojęte. A jednak coś pozwala mi zrozumieć. To, że nie jest
sztuką napisać rzecz o jałowości sztuki, pod którą czai się
banalność życia. Sztuką jest pokazanie siły człowieka, który
mówi: „krystalicznie czysty Auschwitz mojego dzieciństwa”,
pamiętając jednocześnie, że życie było właśnie tam.
*
Milan Kundera „Życie jest gdzie indziej” (1973);
**
„nikogo więcej tu nie ma, kochanie / nikogo, kogo mogłabyś
oskarżyć / nikogo, kto wzniesie oskarżycielski palec / tylko ty i
ja, i deszcz. / nikt nie kazał ci tego robić / nikt nie włożył
słów w twoje usta” – U2 „If God Will Send His Angels”;
***
Imre Kertesz „Los utracony” (1975).